Rano zakładamy, że po porannej Mszy św. pojedziemy jeszcze nad wodę, ale po wizycie w lipowieckim kościółku zmieniamy jednak zdanie i żegnając nasz domek. udajemy się w długą i meczącą drogę powrotną do Katowic. Tym razem jest ona dłuższa bo dzieci nie śpią już tak dobrze jak podczas nocnej jazdy. Zatrzymujemy się kilka razy, z czego największa furorę robi postój w tarnowskim McDonald's, gdzie dzieci dostają lody i balony. W końcu docieramy do domu i tak jak podczas wyjazdu, Katowice witają nas chmurami i deszczem