Dziś nasza pierwsza rodzinna podróż za granicę. Jakieś 50km od naszego domu a 25km od granicy polsko-słowackiej mieści się miasto Bardejov. Całe stare miasto jest na światowej liście zabytków UNESCO. Przekraczamy granicę w Koniecznej. Przejście graniczne to całkiem okazały, no ale obecnie już zbędny budynek. Sklepy przygraniczne także pozamykane no bo od 1 stycznia na Słowacji mają już euro. Pierwsze miasteczko/wieś do którego docieramy to Beherov. Nazwa miasta jest także wypisana cyrylicą co świadczy, że i tutaj są obecni Łemkowie, co z resztą potwierdza mijana cerkiew. W odróżnieniu od Polski większość zabudowań mieści się z dala od drogi i nie ma znaków, które co 2 minuty ograniczają prędkość.
Pierwsze duże miasto do którego docieramy to Zbydov. Tutaj wreszcie widać, że ktoś w tym kraju jednak żyje i o to niespodzianka. Jakieś 80% ludzi na ulicach to Romowie. Stąd do Bardejova już niedaleko i wkrótce jesteśmy na miejscu. O dziwo parking znajdujemy całkiem łatwo i blisko starówki, a za to ciągle w strefie bezpłatnej.
Kierujemy się więc w stronę rynku. Rynek jest bardzo duży i szeroki. Od razu uderza kompletny brak parasolek z okolicznych pubów. Nie to co w Polsce. Po głębszej analizie okazuje się, że puby jednak są, ale parasolki są w podwórzach. To chyba dobrze bo rynek prezentuje się w całej swej okazałości. Same podejście na rynek, zwłaszcza od strony północnej i wschodniej jest dość strome, a bruk sprawia, że z wózkiem wcale nie jest łatwo.
Najpierw udajemy się do bazyliki mniejszej pw. św. Idziego, unikatowego na skalę światową gotyckiego kościoła, w którym mieści się aż 11 ołtarzy. Wnętrze robi wspaniałe wrażenie, główny ołtarz, organy wokół obrazy świętych. Ołtarze są poświęcone świętym lub wydarzeniom z życia Jezusa Chrystusa. Najstarsze pochodzą z końca XV wieku, najnowsze chyba gdzieś z początku wieku XVII. Zostały wykonane przez słowackich ale także polskich artystów.
Wejście do kościoła kosztuje 2,5 euro a fotografowanie 1,5 euro. Wejście na wieżę to dodatkowa opłata no ale tam z wiadomych powodów nie idziemy. Po wyjściu z kościoła idziemy wzdłuż rynku. Otaczają nas piękne, kolorowe, odrestaurowane kamienice. Na jednej z kamienic widnieje napis dziękujący braterskiej Armii Czerwonej z okazji 10-lecia wyzwolenia Bardejova, później jeszcze kolejny z okazji 25-lecia. Na tym na szczęście koniec. Prawie na samym środku rynku mieści się stary ratusz, w którym obecnie jest muzeum, a w południowo-wschodnim rogu Dom polsko-słowacki.
Wychodzimy z rynku i kierujemy się na zachód. Mijamy kościół pw. św. Franciszka i dochodzimy do greko-katolickiej cerkwi pw. św Piotra i Pawła. Wracając podziwiamy jedną z ocalałych baszt i kawałek murów obronnych. Jak się później okazuje Bardejov ma kilka doskonale zachowanych baszt i duże fragmenty murów obronnych. Baszty te doskonale sprawdzały się przy oblężeniu miasta, a obrona i utrzymanie każdej z nich należało do jednej z miejskich gildii, stąd mamy na przykład nazwy takie jak Baszta Piwowarów. Na ulicy Klasztornej natrafiamy na dobrze zachowaną synagogę żydowską. Podobno jest tu gdzieś także łaźnia ale nie udaje nam się jej odnaleźć.
W końcu zmorzeni głodem postanawiamy coś zjeść. Wracamy na rynek. Obowiązkowo zamawiamy smażony syr (jakżeby inaczej). Chociaż gwoli prawdzie mieliśmy ochotę na inną bardziej tradycyjną potrawę, ale krótka rozmowa z kelnerem, który daje do zrozumienia, że jej częścią jest świńskie kolanko, powoduje rezygnację. Ceny są całkiem przystępne, a już na pewno wychodzi taniej niż w Polsce, w centrum, na rynku historycznego miasta. Widać ceny na Słowacji nie wzrosły aż tak strasznie.
Po posiłku czas już na opuszczenie Bardejova ale jeszcze nie Słowacji.