Późnym popołudniem nieco wypoczęci postanawiamy udać się na zakupy do Zwierzyńca. W naszym atlasie widać, że drogę można sobie skrócić jadąc nie w stronę głównej trasy na Zwierzyniec lecz odbijając w lewo od naszej wsi. Już na początku droga wydaje się dość podejrzana no ale liczymy, że uda nam się dotrzeć do celu. Jednak płyty kończą się dość szybko i droga zmienia się w wyboistą i pełną kamieni bardziej ścieżkę rowerową, no ale ten etap jeszcze pokonujemy bez większych problemów. Kolejną przeszkodą jest bagno, które wytworzyło się po ostatnich ulewach, no i tutaj zamiast zawrócić też próbujemy się przedostać i niestety auto zakopuje się w błocie. Z dwójką małych dzieci bliskich płaczu nie jest nam do śmiechu. No i nagle jak spod ziemi zjawia się za nami jakieś auto. Na szczęście tubylec jest na tyle miły, że wspólnymi siłami jakoś wypychamy samochód z pułapki. Chyba Opatrzność nam go zesłała bo po całym incydencie wycofuje się i znika. My również podążamy jego śladem. Nasze auto wygląda teraz jakby brało udział w zawodach OFF ROAD, no ale w końcu to wakacje a przygody są ich częścią. No ale więcej już tą drogą nie pojedziemy. Asfalt, asfalt i jeszcze raz asfalt.
Do Zwierzyńca docieramy już bez przeszkód, ale ograniczamy się tylko do zjedzenia obiadu i zrobienia zakupów. Po powrocie do domu ze smutkiem dowiadujemy się, że choć owszem winnica jest już od ładnych paru lat, to wina nie było ani w zeszłym roku ani nie będzie w obecnym z uwagi na ostrą zimę. No cóż liczyliśmy, że uda nam się kupić kilka butelek, a tak trzeba się będzie obejść smakiem.