Po powrocie do Zwierzyńca wreszcie nadchodzi czas na coś co nasze obie pociechy lubią najbardziej czyli kąpiel. Do pobliskich Stawów Echo można dotrzeć pieszo, nawet z podwójnym wózkiem. Co prawda pierwsze podejście do ścieżki, tuż za Ośrodkiem Edukacyjno-Muzealnym, kończy się niepowodzeniem (i to mimo zapewnienie w budynku, że ścieżka jest przejezdna dla wózków), ale przy drugiej ścieżce odnosimy pełny sukces. Droga jest ładna, wśród drzew i co najważniejsze naprawdę równa i ubita. Dzieci mogą siedzieć wózku, ale mogą też iść pieszo i specjalnie się nie męczą.Dojeżdżamy do Stawów Echo malowniczo położonych wśród sitowia. Drewnianą kładką można dojechać do samej plaży, a przy okazji z najwyższego jej punktu ma się dobry widok na cały staw. Niestety, choć podobno czasami udaje się zobaczyć pasące się w oddali koniki polskie, nam się nie poszczęściło. Plaża jest pełna ludzi. Z wielkim wózkiem ciężko jest manewrować na piachu, wśród ręczników, leżaków, foremek i małych dzieci. Tak naprawdę to nie ma się gdzie rozłożyć z kocem poza miejscami nad samą wodą. Akurat dla nas nie stanowi to problemu bo i tak znając nasze dzieci z wody raczej nie wyjdziemy chyba, że przy użyciu siły. Następne kilka godzin spędzamy chlapiąc się, brodząc, czasami pływając i podchodząc do kaczek, ale z wody nie wychodzimy. Gdy nasza dwójka, już dość porządnie szczęka zębami, w końcu przy krzyku i płaczu wyciągamy je z wody i opuszczamy plażę, raz jeszcze przebijając się przez tłumy plażowiczów.
Wieczorem raz jeszcze próbujemy dotrzeć do wąwozów w nadziei, że owady trochę sobie odpuściły. Docieramy dalej niż za pierwszym razem ale ponownie musimy uznać wyższość małych, fruwających, jadowitych paskudztw. Ale spaceru już sobie nie odpuszczamy. Idziemy w przeciwną stronę i oglądamy okoliczne pola, podczas gdy słońce powoli udaje się "na spoczynek."