Kolejny etap podróży prowadzi nas do Wylatkowa. Tym razem jednak przyjeżdżamy od drugiej strony czyli mamy praktycznie cały czas asfalt. Z racji tego, że byliśmy tutaj kilka dni temu nie zatrzymujemy się specjalnie i jedziemy dalej, zwłaszcza, że dzieci są już dość zmierzłe i zmęczone (mamy za sobą 35km). Jednak tuż za Wylatkowem musimy zrobić postój (przynajmniej w miejscu do tego przeznaczonym). Młodsza córka usypia na rękach żony, także postój się trochę wydłuża. Za kompanów mamy starsze małżeństwo z Wielkopolski, obecnie mieszkające w Niemczech. Nasza rozmowa sprawia, że ich obraz Śląska (który mają z jakiś wczesnych lat 60-tyhc) ulega korzystnej zmianie. Gdy w końcu Łucja kończy drzemkę, żegnamy się i ruszamy dalej do naszego hotelu. Wygłodzeni, po szybkiej toalecie idziemy prosto na obiad. 40km+ to naprawdę dużo jak na 2,5 letnią i trochę ponad roczną córkę. Odpoczynek zdecydowanie wskazany.